W świecie pełnym seryjnych arcydzieł, dzięki którym możesz spędzić całe weekendy bez wychodzenia z domu, stracić swoich najlepszych przyjaciół i zapomnieć o dzieciach skamlałych w łóżkach, nie ma miejsca na seriale telewizyjne, które trwają minimum 40 minut. Gdzie oglądać Wataha sezon 1? I Gdzie oglądać Wataha sezon 2 online cda?
Jeśli nie kręcisz „Mad Mena” lub „Fargo”, ma to być: trzęsienie ziemi, eksplodujący helikopter, ktoś skacze z wieżowca, ciężarówki bomba minivan, cztery skręty, krzyk umierających ludzi, ostry jak brzytwa dialog lub kilka kurwy i płaczące dziecko. Wszystko zamknięte w ciągu pierwszych pięciu minut. Widz jest pod ostrym wrażeniem. Nie chce wyłączać telewizora. Choć oczywiście nie dosłownie. Wataha jest moim zdaniem lepsza niż „Luther”, „Sherlock” czy „Peaky Blinders”. Nawet pokusiłbym się o stwierdzenie że lepsza jak „Prison Break”.
Przez kilkadziesiąt minut pierwszego odcinka oglądamy bieszczadzką fantazję „filmu o człowieku w łodzi”. „Najdziksza granica w Unii” – zapowiadana przez twórców serii – to kilka ładnych widoków, kilka patroli z psami i grupa uciekinierów rosyjskojęzycznych. Gdzie są ci bezwzględni przemytnicy, gdzie zmęczeni strażnikami granicznymi stresującymi nerwy i wódkę piją na okularach – seryjni bohaterowie – gasnący? Gdzie są Bieszczady, które są czymś więcej niż mgłą nad lasem? Nie wiem, zdecydowanie nie w HBO.
W przeciwieństwie do amerykańskiej serii, która opiera się przede wszystkim na oryginalnym i skutecznym pomyśle scenariuszowym, raczej konserwatywna funkcja „Watahy” czerpie bezpośrednią inspirację ze stonowanej skandynawskiej serii przestępczej. Produkcja HBO kultywuje intymny klimat, który je charakteryzuje i skupia się na lokalnym kolorze.
Używa też, niestety, dość bezmyślnych prac estetycznych, które wydają się być zadaniem domowym. Przepisanym bez zrozumienia ze notatnika bardziej zdolnego kolegi. Jest tu wiele scen lub ujęć, które nie są naniesione w żaden znaczący sposób, ale zostały zaprojektowane tak, aby wyglądały imponująco. Co jest oczywiście dość niezręczne. Podoba mi się to zdjęcie z dowódcą nowej gałęzi zegarków (Andrzej Zieliński). Medytuje z twarzą geniusza nad tablicą, na której napisano śledztwo z precyzją i złożonością godną przypadku Hannibala Lectera. Problem polega na tym, że w scenariuszu po tej złożoności na ekranie nie można znaleźć śladu i błysków geniusza dochodzeniowego.
Zaczyna się od odparcia. Jednak człowiek nie będzie w stanie cieszyć się skutecznymi i pomysłowymi przywódcami, a bomba eksploduje w wieży strażniczej. Zabijając przy tym niemal całą załogę. Jedynym ocalałym z ataku na strażników jest Leszek Lichota czyli bieszczadzki twardziel Wiktor Rebrow. Bohater, który wzbudza podejrzenia u Igi Dobosz (Aleksandra Popławska).
Młoda, ambitna pani prokurator jest wyraźnie odcięta od Rebrowa i nie zamierza go wypuścić, chociaż wszyscy wokół mnie przysięgają, że jest wspaniałym i uczciwym chłopem. W tle tego śledztwa nieśmiało powstaje nowy pakiet zegarków, pomiędzy którymi krążą stare wilki (Bartłomiej Topa jako przyjaciel Rebrowa), a przemyt „ludzi, narkotyków, broni i cholery wie, co jeszcze jest na granica”. W tych pierwszych scenach jest intrygujący nastrój, trochę tajemnicy i ciekawe relacje. Ten potencjał jest niestety marnowany przez słaby scenariusz, który szybko zaczyna pękać w szwach.
Ale najsilniejszy „Wataha” utknie dokładnie tam, gdzie „The Killing” lub „Wallander” dostają skrzydła. Charakterystyczną cechą nordyckiego noiru jest zamknięcie intrygi z kontekstem społecznym i przekonujące portrety psychologiczne. Najbardziej symptomatyczną psychologią „Wataha” jest przypadek opiekuna Natalii (Magdalena Popławska), która rozpoczyna swoją przygodę z budowaniem silnej więzi emocjonalnej z pierwszym napotkanym dzieckiem zatrzymanym podczas nielegalnego przekraczania granicy.
Podczas następnej akcji oficer wściekle torturuje jednego z przemytników, aby zakończyć depresję i wygłosić przemówienie. Dla jej wnikliwego menedżera wszystko to staje się inspiracją do uznania, że dziewczyna idealnie nadaje się do stresującej pracy pod przykrywką. Żałuję też, że patrzę na Aleksandrę Popławską, która tworzy jedną z głównych postaci serii. W scenariuszu materiał wystarczy, by zagrać karykaturę i stereotypową zimną sukę. Do tego niezbyt sprytny.